Wydarzenia na rynkach w ciągu ostatnich kilku lat potrafiły wprawić w osłupienie nawet najbardziej doświadczonych graczy, co absolutnie nie dziwi, zważywszy na istny zlot talebowskich „czarnych łabędzi”. W ubiegłym roku jednym z nich okazała się napaść Rosji na Ukrainę, która wbrew planom Moskwy stała się pełnowymiarowym konfliktem zbrojnym, nie oglądanym w Europie od 1945 roku. Choć wojna ta nie ma formalnie globalnego zasięgu, to jej konsekwencje będą dalej idące, niż pandemii.
Dla rynków finansowych wydarzenie takiej wagi jak wojna wprowadza znaczący element niepewności. W odróżnieniu do ryzyka, niepewności nie da się skwantyfikować, a tym bardziej zabezpieczyć przed nią. Przyszły rok widzimy jako rok zmienności nie tylko z uwagi na czynniki geopolityczne, ale także dlatego, że będzie to rok punktów zwrotnych, które w przypadku polityki pieniężnej nazywa się z angielska „pivotami”, a po polsku punktami zwrotnymi. Takie punkty będą w przyszłym roku dotyczyły nie tylko postawy władz monetarnych, ale jeszcze kilku innych kluczowych dla rynków czynników. Rynki finansowe czekają więc na punkt zwrotny w wykonaniu banków centralnych, obawiając się, iż popełnią one błąd zbyt restrykcyjnej polityki pieniężnej. W ocenie inwestorów na horyzoncie widać już recesję i dalsze podnoszenie stóp procentowych nie doprowadzi do niczego dobrego, zwłaszcza że inflacja zaczęła już spadać.
Drugi punkt zwrotny, który buduje niepewność, to moment, w którym cykl koniunkturalny wejdzie w fazę spowolnienia. Dopiero wtedy ocena głębokości tego spowolnienia będzie mogła być dokładniejsza. Ten punkt zwrotny może być kluczowy dla kierunku polityki pieniężnej i z całą pewnością będzie miał znaczenie dla prognoz zysków spółek. To, czy prognozy spółek, przede wszystkim amerykańskich, zostaną znacząco zredukowane także będzie punktem zwrotnym dla rynków akcji. Dopiero gdy nowe prognozy EPS trafią do inwestorów można liczyć na ukształtowanie się jakiegoś silniejszego trendu…
Publikacja “2023 rok zmienności” autorstwa Grzegorza Zatryba